wtorek, 9 grudnia 2014

Co Ania w mikołajkowym bucie znalazła ... :)

Hmm - za dużo powiedziane - 

 

 raz, że w bucie to ja, owszem, znalazłam czekoladki, co to w biodra pójdą ;)

 

 dwa, że ten wymarzony podarek od Mikołaja to sobie najpierw sama "wygooglałam", sama zamówiłam i następnie sama opłaciłam. Paczka od Anity z bloga Anitasięnudzi przyszła dzisiaj - uwielbiam:) Notes zabezpieczony jak należy, paczka wewnątrz stylowa jak się patrzy  - no i cudeńko ukazało się mym oczom. Jestem zachwycona!

 

 

Do filcowej okładki zaraz powędrował mój "firmowy" kalendarz  :)  

       I pięknie jest :)

 

 

 

 Plus mój adwentnik DIY













 

Osobiście jestem zachwycona i usatysfakcjonowana prezentem ;)

sobota, 8 listopada 2014

Pobudka siódma rano - a za oknem szaro, buro i nijako

Zatem trzeba sobie poranek umilić innym światem, skoro słońce się obraziło i  nie zamierza wyjść zza chmur. Z sypialnią w moim domu jest też inny problem - okna mamy z północnego zachodu  i  niestety, nie ma co liczyć, że obudzą mnie promienie wschodzącego słońca. 
Jak dobrze, że miły nastrój można sobie stworzyć - trochę światła z kulek:) trochę "tealightów", do tego dobra kawa z ekspresu i już można mierzyć się z sobotnim urwaniem głowy. Sprzątanie, basen Młodej, zakupy i parę innych spraw niecierpiących zwłoki. 
Oto moja "jesienna" sypialnia - bardzo monochromatyczna :)
Bardzo moja :)











 To moja malutka część kolekcji C. Lackberg - wakacje upłynęły mi na lekturze skandynawskich kryminałów, wśród których Lackberg i Larsson są moim absolutnym faworytem. Ostatnio mignęła mi gdzieś informacja o nowej książce Camilli Lackeberg, ale póki co polskiego  tłumaczenia jeszcze nie ma. Czekam zatem z niecierpliwością.



poniedziałek, 3 listopada 2014

Dyniowo mi ...

Uff... objedliśmy się jak bąki :)
Córa wymogła na tatusiu stworzenie dyni w związku z tym dniem na H. ;) Tatuś się zawziął - dynię pozbawił wnętrzności, wyciął co trzeba, no i masz babo placek - czyli z jakieś 8 kilogramów dyni do przerobu. 
Zupa była? - była.
Tarta była? - była.
I jeszcze raz zupa, i jeszcze raz tarta... a dyni jakby wcale nie ubyło.
Dziś dyniuszki - serwuje Mąż:) Przepis z jakiegoś tygodnika lekko zmodyfikowany i kolejne pół kilograma dyni w biodrach :)
Oto przepis:
- dynia 0,5 kg - potrzeć na dużych oczkach
- 2 szklanki mąki
- 2 jajka
- łyżeczka sody oczyszczonej
- szczypta soli - porządna szczypta podpowiada Mąż
Wymieszać i usmażyć na złoty kolor na rozgrzanym tłuszczu. Można dodać trochę pieprzu, tudzież dowolne przyprawy według uznania. Nam dyniuszki  bardzo smakowały z malinowym dżemem (moje sierpniowe próby z przetworami). Całkiem udane połączenie. Polecam.





















A oto dyniowe potworzenie:


czwartek, 2 października 2014

Mój jest ten kawałek podłogi :)

Taki kawałeczek nieba - chciałoby się napisać.
Aktualnie - ten zakątek mojego domu jest mi najbliższy. Fragment sypialni - najmniej sypialny:)
Czytelnia, szydełkowa pracownia , słowem - miejsce relaksu. Czego tu nie ma ... wiklinowy  fotel z tarasu mojej Mamy - pomalowany na biało, bo wiklina czasy świetności ma dawno za sobą :), pled  w gwiazdki, który szyję i szyję i uszyć nie mogę - aktualnie brakuje lamówki, szklane boxy od AgnethaHome, trochę lawendy      z mojego ogródka, Cottonballs - co to wędrują z miejsca na miejsce, światełka na bambusowych gałązkach  (ozdoba świąteczna, która mieniła się złotem zyskała dzięki białej farbie w sprayu bardziej uniwersalny charakter). W tle deska z odzysku - plan jest taki, żeby tych desek trochę więcej "odzyskać" i potworzyć coś   w rodzaju zagłówka przy łóżku, bo mi tam jakoś blado i łyso ;) ślubny już nosem kręci.... Do tego obowiązkowo białe, szare i czarne bawełniane kulki - czyli Cottonballs - może uda mi się przerobić te, które już mam. Zobaczę ... chociaż od przybytku głowa nie boli :)  No, to by było na tyle. A jak widać na załączonym obrazku - powoli zaczyna mi się układać współpraca z programem do obróbki zdjęć. Zatem walczę dalej:) 
Pozdrawiam Was ciepło.  






















PS W konkursie, o którym pisałam, "kiciusia" nie wygrałam - ale mój kochany Mąż uszczęśliwił mnie całkiem udanym zastępcą owego ustrojstwa.



  

 




wtorek, 16 września 2014

Moje kulinarne szaleństwo sięga zenitu

Szaleję kulinarnie w związku z pewnym konkursem :) Zasypiam, kombinując smaki, proporcje, składniki....
Szaleństwo ! Wyżywam się w kuchni jak nigdy :)
Moje pomysły od niedzieli:


Torcik malinowy na szybko








































Placuszki jaglano-gryczane z kurkami w sosie chrzanowym








Warkocz drożdżowy z owocami i nutką imbiru













Miodowe muesli pod białą kołderką









czwartek, 4 września 2014

Pozazdrościłam tym lub owym :) i zrobiłam sobie koszyczek ...

Śpieszę pochwalić się owocem moich wysiłków z ostatnich dwóch tygodni.Moja robótka szydełkowa wyszła całkiem całkiem:)  Pewnie, gdybym się lepiej zorganizowała poszłoby szybciej - ale JEST!    i w ostatecznym rozrachunku to się liczy:) Wystartowałam do wyścigu po koszyki ze ScandiShop.pl - niestety szczęściara ze mnie średnia taka ;) koszyk powędrował do podziwianej przeze mnie bardzo Anity z bloga anitasienudzi :) jeszcze raz moje najszczersze gratulacje! 
Postanowiłam sobie stosowny koszyk wydziergać ( wiem, wiem  miałam szyć pokrowce na krzesła - poczekają jeszcze trochę ) - najpierw były próby z trochę mniejszym koszyczkiem -  kiedy  zauważyłam, że  wychodzi mi to dzierganie całkiem nieźle - pokusiłam się o większy. Daleko mu co prawda rozmiarami do tego z konkursu, ale na moje potrzeby jest w sam raz:)
Koszyk dumnie pozuje w otoczeniu wrzosów (póki co mam je w domu - ale chyba wylądują w ogrodzie - moja mama mnie straszy jakimiś przesądami, choć w sumie przesądna nie jestem).  
Aaa i przytargałam dziś do domu ławeczkę - ślubny szybciutko mi ją poskręcał i mam gdzie dzieciaki sadzać przy upiornym zakładaniu i wiązaniu obuwia. Za "cynk" o ławeczce pragnę gorąco podziękować Izie z My love shabby.BLOG - dziękuję śliczne. Walkę o ławkę stoczył mój kochany Tato - w moim mieście stosowne sklepy są dwa i w obu dzieją się dantejskie sceny. Po godzinie 8        w pierwszym po ławkach ni widu ni słychu, w drugim leżały dwie ostatnie :) Dziękuję Tatku.











 A tu się nam zakradło do domu takie małe przestraszone stworzonko.





 Przez moment zagościło w salonie i odleciało. Prawdopodobnie ptaszek wpadł do domu przez okno na piętrze - było tam kilka śladów "charakterystycznych dla trawienia" takowych istot latających:)Tarasowe drzwi posłużyły za "wyjście awaryjne" :)







Pozdrawiam ciepło i już prawie weekendowo :)