niedziela, 27 lipca 2014

Taki tu spokój ...

Kuchnia w świetle dnia...

Tak jak obiecałam - jest i kuchnia za dnia.







Mam problem z klasyfikacją stylu, w jakim urządziłam  serce domu;)
Styl minimalistyczny ? 
Styl skandynawski ?
Styl rustykalny ? - to chyba daleka konotacja ;)
Styl misz - masz ... ???

A jak sądzicie Wy - drodzy odwiedzający mój maronkowy zakątek?

















A w gratisie kawałek ciasta imieninowego ;) Wszystkim Aniom spóźnione życzenia wszystkiego, co naj naj naj ;) 



Pozdrawiam, Ania z Maronkowa.

sobota, 26 lipca 2014

Kuchnia w szczególe

 

 

Zamiast zapowiadanego tarasu nocą póki co kuchnia, też by night ;)

 

Kuchnia nocą, kuchnia za dnia  -  hmmm, która lepsza?


Zapewne  zdjęcia za dnia atrakcyjniejsze, ale cóż moja kuchnia   w te upały najmilsza jest mi właśnie po zmroku. No i porządek jest jak się patrzy;) Siedzę na moim ulubionym stołku from IKEA ;) Sączę wodę z lodem i cytryną, i tak sobie kombinuję - co i jak poprzestawiać aby było jeszcze milej. Dotarły do mnie śliczne pojemniki z tetaDecor, które zdobią kącik kawowy. Ale dziś już kawy nie będzie - zamierzam spać, a nie rzucać się z kąta w kąt;) Chociaż jest alternatywa dla rzucania się;)
 Otóż odkryłam, że w mojej wypożyczalni są całkiem pokaźne zasoby aktualnie przeze mnie uwielbianej literatury skandynawskiej. Do późnej wiosny za  sprawą pewnej innej Ani cierpię na uzależnienie od Camilli Lackberg. Niestety, "cała Camilla" została przeze mnie pochłonięta w dość krótkim czasie. Ach... :( 
Teraz na tapecie Asa Larsson, wciąga, ale nie uzależnia.
 Dotąd kupowałam książki - wiem, wiem - warto je mieć. Ale co dalej? Półki  mają raczej ograniczoną pojemność, a i  portfel w pewnym momencie nie nadążał z "produkcją" grosza na moje fanaberie czytelnicze. 

Dość. Miało być o kuchni - no więc jest - kuchnia o zmroku.




Rzut z góry ;)






Moje najnowsze nabytki - ceramiczny pojemnik na kawę w kolorze miętowym i puszka na ciacha ;) z wąsami!!!






A tu różne stworzenia "latające" - zamieszkujące moją kuchnię.







I jeszcze odrobina mięty, a także bardziej intensywnego koloru. Ta puszka na mąkę z Home&You zachwyciła mnie jak tylko na nią spojrzałam, a jej cena 14,50 zł - tylko dopełniła mego zachwytu ;) Dodam, że puszka posiada również funkcję sitka do przesiewania mąki. Lubię takie ładne dwa w  jednym.



Przedstawiam koszyk na jajka -  a precyzyjniej -  w jakiejś kwiaciarni wpadł mi w oko ten postarzany pojemnik  czy też szkiełko na kwiaty. Cena -  jakże atrakcyjna - sprawiła,  że już nie szukam kosza na jajka, tylko wykorzystuję ten tu oto poniżej zaprezentowany "przydaś" :)


 Poniżej moje próby z obrabianiem zdjęć. Ma ten mój aparat jakąś funkcję, co to rozjaśnia kadr, no to sprawdzam jak się spisuje.  W kąciku pojemnik na chleb, niestety, ratuje go przed wylądowaniem na śmietniku tylko kolor. Pieczywo w tej nieszczęsnej puszce dość szybko się psuje, zatem funkcja praktyczna - żadna :(
A obok - moje próby w wybielającym woskiem. Owszem drewno jest trochę jaśniejsze, ale liczyłam na "bielszy" efekt. Być może to wina papieru ściernego, który był  zbyt drobny i wosk nie wszedł zbyt głęboko w drewno.










To moja kuchnia po zmroku. Kolejna odsłona - kuchnia w Maronkowie by day ;)

Pozdrawiam serdecznie, Ania z Maronkowa ;)

piątek, 18 lipca 2014

DIY na miarę moich możliwości :)

Zrób to sam - 
czyli pudełka po butach 
i ich drugie życie :)






Nie wiem, czy już się chwaliłam,  że talentów jako takich nie posiadam. Lubię widzieć efekty niemal natychmiast, jestem niecierpliwa, lubię wykonywać coś, co nie wymaga zbyt dużego nakładu sił i talentów manualnych. 
Ale jak to mówią - potrzeba matką wynalazku. W związku z otwartymi regałami w pokojach dzieci "potworzyłam" (tu cytuję za Leśmianem ;) ) pudełka na ich różne różności i przydasie ;). Wykorzystałam stare pudełka po butach, wyszperałam trochę tkanin, część dokupiłam i tak powstały, z niewielkim nakładem moich sił, estetyczne pojemniki na owe otwarte regały. To, co było w sklepach było albo za drogie albo brzydkie, albo niepasujące do koncepcji ;) Tu jestem sobie sterem, żeglarzem, okrętem - i działam :)
To naprawdę banalna sprawa, co jeszcze bardziej motywuje mnie do działania. Oczywiście regały mają jeszcze sporo wolnych luk, ale damy radę. Pudełka czekają na chwilę wolnego czasu i odrobinę natchnienia. 
Jedno z pudełek to pomalowana plastikowa  puszka po cukierkach. Jej fioletowa upstrzona reklamami bon bonów    pierwotna powłoka nie była zbyt ciekawa, a teraz da się na nią patrzeć bez oczopląsów ;)
Gwiazdki trochę nierówne, ale się wprawię. 


Następne pudełka już czekają na swój nowy image;)








A oto zapowiedź nowej odsłony -  Maronkowo by night ;)



piątek, 11 lipca 2014

Mniam ;) młoda kapusta i bigosik

Pomysły na obiad nie są moją mocną stroną. Lubię gotować, kiedy wiem, że to, co przyrządzam już gdzieś przez kogoś zostało sprawdzone. A najlepiej - jakbym dostała z góry zaplanowane na tydzień menu. Teraz mam wakacje i więcej czasu na rozmyślania, czym tu uraczyć moją rodzinkę, ale w trakcie roku szkolnego to dla mnie prawdziwa męka.
Z barku pomysłów wczoraj wykorzystaliśmy to, co było  w spiżarce - młodą kapustę, młodziutką marchewkę i takie tam mięsne co nieco  z lodówki. Pomyszkowałam po różnych przepisach na bigos             
w necie - i potworzyłam z tego, co mi "podpasowało" - to dodałam, to odjęłam i tak wyszła pychota - takie oto określenie usłyszałam  od męża :)





Oczywiście najsmaczniejszy na drugi dzień, jak już wszystko się "przegryzło", no ale na drugi dzień pozostało niewiele, niestety ;(


Przepis: 

 - główka młodej kapusty
- kilka młodych marchewek, albo jakie bądź
- cebula
- ziele angielskie
- liść laurowy
- kiełbasa śląska, toruńska (jaka się w lodówce znajdzie) 
- wędzony boczek (ja nie miałam, a też było smacznie)
- sól, pieprz


Kapustę pokroić, ja nie szatkowałam drobno, pokroiłam na dwucentymetrowe paski. Kapusta do garnka, trochę wody, liść laurowy, ziele angielskie i gotować pod przykryciem. Do kapusty można dodać potartą marchew, ja dołożyłam z 3-4 raczej niewielkie młode marchewki. Kiedy kapusta sobie dochodzi, pokroić kiełbasę, cebulę i usmażyć na patelni, dodając niewielką ilość oleju.      Tak podsmażone wrzucić do gotującej się kapusty. Sól i pieprz do smaku. Pogotować jeszcze trochę i gotowe. Całe zadanie zajęło mi niespełna godzinę. Do tego gryczany chleb i wszyscy w domu szczęśliwi ;) No dobrze - dzieciaki zażyczyły sobie makaronu     z cukrem -  ale One się nie znają ;)









wtorek, 8 lipca 2014

A tak sobie tworzę ...

Moje kombinacje alpejskie 
z komodą w przedpokoju ;)

Próbuję, ustawiam, przestawiam, maluję, przerabiam... ot aby uzyskać idealny efekt.

Ostatnio podpatrując posty Dziewczyn z innych blogów, zachwycił mnie miętowy kolor. 

No i próbuję przemycić go tu i ówdzie w moim domu. 

Przemalowałam już kilka pudełek po cukierkach  - wstawiłam je do pokoju Synka, teraz zabrałam się za koszyk, skrzynkę na klucze (na którą długo nie miałam pomysłu), lampion z IKEI i parę innych drobiazgów. Mam pewne obawy co do koloru, jaki mi wyszedł, mam wrażenie, że jest jakiś taki szpitalny. 

Nie wiem sama... Zobaczymy, najwyżej przemaluję, a co :)





Komoda miała być meblem w garażu męża. Kiedyś kupiona w Lidlu za tanie pieniądze, wysłużona, zdewastowana, porysowana, naturalna sosna. Ale w zeszłym roku, kiedy wprowadzaliśmy do naszego domu postarałam się dla niej o nowe życie ;) i przemalowałam na biało. Dokupiłam czarne gałeczki i jest, stoi już blisko rok i ma się całkiem dobrze. No i zaczyna się moje kombinowanie -  jak tu ją "przyodziać" różnymi takimi, ładnymi, niepraktycznymi ozdobnikami.















OOo widać braki w domu. Rok mieszkamy - a listew jak nie było tak nie ma. Ja  chcę białe, mąż chce ... hm, no właśnie sam nie wie, co chce, wie, że nie chce białych. I wojna ;) Ale ja to przeforsuję, nie takie rzeczy wywalczyłam ;) A już za dzień,     a może dwa - pojawi się dywanik. Zainspirowała mnie Anita z bloga http://anitasienudzi.blogspot.com/ . Mąż mi ochoczo pomagał, do czasu, jak się dowiedział, że to chodnik na przedpokój, a nie makatka ;) Uroczy ten mój Mężczyzna.